
Hej, dziś w nocy i nad ranem ciągle się budziłam, ostatnio sen jest dla mnie bardziej męczący niż jakbym wstała. Co godzinę się budziłam. Ale jakoś dotrwałam do 7.20, teraz siedzę z kawką w dłoni. Jak się ogarniemy musimy podjechać do Castoramy i kupić więcej kartonów, bo nam brakło, a jeszcze salon, łazienka z dużą szafą i całe podpiwniczenie.
Wczoraj byliśmy na kolacji u mojego brata, dostałam w prezencie książkę z instrukcjami do Procreate, super, bo chciałam w tym programie trochę poeksperymentować. Kolacja u brata była z okazji Bożego Narodzenia :D, trochę się późno odbyła, ale co tam. My mu kupiliśmy pleciony koc w brązowo- rudym kolorze, który idealnie pasuje mu do mieszkania. Tomek dostał książkę- reportaż, a wspólnie dostaliśmy super prezent na nowy domek, narazie mieszkanie, a później mam nadzieję że i dom.

Jeśli chodzi o samopoczucie i emocje to mimo kiepskiego snu i pogody wszystko jest dobrze, mam dobry humor i pozytywną energię. Dlatego dopijam kawę, idę się ogarnąć i jedziemy do sklepu, jeszcze do apteki, a później pakowanie. Opowiem później jak wszystko przebiegło.
No i powiedziałam hop do przodu, wyrwałam się przed szereg i jak poszłam się ogarniać do sklepów psychicznie poczułam się gorzej, taki brak kontroli, wiem że nie da się mieć wszystkiego pod kontrolą, ale już tak mam, że staram się nad wszystkim panować, żeby czegoś nie zapomnieć i żeby nie wziąć znowuż czegoś za dużo bo w nowym mieszkanku nie ma zbyt dużo miejsca.
Ale wyjechaliśmy a to apteka, a to Lidl, a to Castorama trochę pogadaliśmy z Tomkiem i zeszło ze mnie. Postanowiłam się nie pakować po łebkach - salon i podpiwniczenie, tylko lecieć od samej góry i zostawić 4 komplety ubrań szczoteczkę, małą pastę i te szamponiki z hotelu, szczotkę do włosów i ładowarkę, resztę wszystko spakowałam, kwiatki zniosłam na dół.
Jeszcze raz przejrzałam pracownię i gościnny, robiło się coraz więcej worów zarówno próżniowych, jak i później zwykłych-bo próżniowe się skończyły, na koniec jeszcze dopakowaliśmy kuchnię i calutką szafę w przedpokoju, ale nie brałam wszystkich butów 10-11 par zostawiłam- jestem z tego dumna :)
Stefan (robot odkurzający) posprzątał w domu, ja chwilę się zdrzemnęłam, Tomek prasuje... a ja skończyłam prać, zrobiłam tu ostatnie pranie, nowa suszarka czeka w garażu. Właśnie dogaduje ostatnie szczegóły z właścicielką mieszkania i jestem już tak zmęczona, że oczy mi się kleją. Natomiast jak na chwilę obecną nie czuję żadnego napięcia, wewnętrznego niepokoju. Jednak trzeba pamięta, że codziennie przyjmuje leki i dzięki nim większość czau się dobrze czuję, Tomek ma to samo dlatego u nas można powiedzieć śmiało, że jest dom wariatów :D
Na koniec jak zwykle wpis do kalendarza z krótką relacją jak dziś minął dzień:

4 dni do przeprowadzki. Spokojnego i miłego wieczoru wszystkim moim czytelnikom :) :*
Dodaj komentarz
Komentarze